Nawet setki tysięcy pszczół mogło zginąć po tym, jak rolnik spryskał chemikaliami 60-hektarowe pole rzepaku.
Pszczelarze mówią wprost: to ekologiczna katastrofa! Do zdarzenia doszło kilka dni temu w Bożympolu Wielkim (gmina Łęczyce). Rolnik spryskał ok. 60-hektarowe pole rzepaku środkami ochrony roślin w środku dnia. W tym czasie pszczoły zbierały nektar z kwitnących roślin. Owady zatruły się pestycydami. Co ważne, obowiązuje zakaz dokonywania oprysków w ciągu dnia właśnie ze względu na dobro pszczół. Tymczasem, jak relacjonują pszczelarze i świadkowie, oprysków dokonano po południu, ok. godz. 17.00, czyli w czasie, kiedy owady wykazują wzmożoną aktywność. Większość pszczół padła od już na polu, podczas spryskiwania chemikaliami, pozostałe padły wracając do uli. Nielicznym udało się wrócić, ale zostały zabite przez pozostałe – zadziałał „mechanizm obronny” zwierząt. Pszczoły bowiem, gdy wyczują od innych dziwny zapach (np. chemikaliów) nie pozwalają im dostać się do ula i zabijają je, aby nie dopuścić do skażenia reszty rodziny.
Poszkodowanych jest 9 pszczelarzy, zginęły lub zatruły się pszczoły z ponad 100 uli.
- Ja miałem w pobliżu 6 rodzin, ale nie w bezpośrednim sąsiedztwie, więc mniej ucierpiałem – mówi Zygmunt Rohraff, pszczelarz z Luzina.
- Straciłem 11 rodzin, a niektórzy koledzy odnotowali jeszcze większe straty – dodaje Zygmunt Hazuka z Rejonowego Koła Pszczelarzy w Wejherowie.
Przykładowo jeden z pszczelarzy z Bożegopola posiadał 30 uli, stracił je niemal wszystkie. Swoje straty szacuje na minimum 25 tys. zł. I nie chodzi wyłącznie o pszczele rodziny, które w większości wyginały, ale też o miód, który w tej sytuacji nie nadaje się do spożycia, ponieważ mógł zostać skażony chemikaliami.
Według szacunków zniszczone zostały niemal wszystkie pasieki, które znajdowały się w pobliżu pola oraz w odległości nawet do 5 km od niego. Ogromne pole rzepaku było bowiem głównym źródłem nektaru w okolicy.
Obecnie trwa szczegółowe szacowanie strat, przeprowadzane są też badania laboratoryjne martwych owadów. Wyniki testów mają ostatecznie potwierdzić, że przyczyną śmierci pszczół były pestycydy użyte przez rolnika.
- Pszczelarze poinformowali nas o zaistniałej sytuacji, dlatego powołaliśmy specjalną komisję, która zajmuje się tym problemem – potwierdza Piotr Wittbrodt, wójt gminy Łęczyce. – Czekamy na wyniki badań ze stacji ochrony roślin, które dadzą odpowiedź, czy w pszczołach i roślinach znajdują się te same środki chemiczne. Wykonaliśmy też zdjęcia, będziemy też wspierać pszczelarzy w sprawach formalnych, związanych z uzyskaniem odszkodowania.
- Miało miejsce zatrucie pszczół po oprysku, który wykonał miejscowy rolnik – potwierdza Romuald Głuszko, prezes wejherowskiego koła Wojewódzkiego Związku Pszczelarzy. - Pszczelarze, którzy zostali pokrzywdzeni, spotkali się z tym plantatorem i doszli do porozumienia. Rolnik, który dokonywał oprysku, ma pokryć koszty związane z odbudowaniem pszczelich rodzin.
Straty finansowe są duże, ponieważ szacunkowy koszt ponownego zasiedlenia jednego ula to ok. 1 tys. zł. Straty w przyrodzie trudno oszacować, ale pszczelarze mówią wprost o katastrofie ekologicznej.
- Po tym, jak otrzymaliśmy informację o polubownym załatwieniu sprawy, zawiesiłem działalność komisji – dodaje wójt Wittbrodt.
Przepisy określają szczegółowo, kiedy można dokonywać oprysków. Można to robić dopiero po zachodzie słońca, gdy pszczoły wrócą już do uli.
Gość 15:28, 24.05.2018
1 1
I tak bym mi *%#)!& karę to by się nauczył. Raz zabije pszczoły i odkupi to dalej będzie tak robił. Od dawna jest zakaz robienia opryskow w ciągu dnia. Jak zwykły człowiek o tym wie to tym bardziej rolnik powinien wiedziec 15:28, 24.05.2018
Gość 15:30, 24.05.2018
0 1
I tak bym mi *%#)!& karę to by się nauczył. Raz zabije pszczoły i odkupi to dalej będzie tak robił. Od dawna jest zakaz robienia opryskow w ciągu dnia. Jak zwykły człowiek o tym wie to tym bardziej rolnik powinien wiedziec. 15:30, 24.05.2018