Wczoraj – we wtorek, 16 czerwca – w Zatoce Puckiej zniszczono ogromną minę z czasów II wojny światowej. Operacja przebiegła zgodnie z planem, mina została zneutralizowana. Ale... co z fokami, morświnami, rybami i innymi zwierzętami, żyjącymi w wodach Bałtyku?
Wysadzenie miny odholowanej z okolic wejścia do Portu Gdynia była koniecznością. Minerzy podjęli potężny ładunek z dna i zniszczyli go 3 kilometry od brzegu. Mina ważyła tonę, a wewnątrz znajdowało się ok. 700 kg ładunku wybuchowego. Operacji towarzyszyły szczególne środki ostrożności, zamknięto plaże od Westerplatte do Rewy, policjanci i strażnicy miejscy patrolowali nadmorskie tereny, aby nikt nie złamał zakazu wstępu w wyznaczone strefy bezpieczeństwa. Siła wybuchu miny była równa ok. 1000TNT (tzn. wynosiła tyle, ile wybuch 1000 kg trotylu).
Żołnierze i saperzy, którzy przeprowadzali całą operację, korzystając z okrętów wojennych, stacji hydrolokalizacyjnych i motorówek wywołali szereg niewielkich eksplozji, mających na celu przepłoszenie zwierząt z obszaru, gdzie następnie zdetonowano minę. Skorzystano też z metody deflagracji (nie mylić z detonacją) – jest to rodzaj stosunkowo powolnego rozkładu materiałów wybuchowych, który rozprzestrzenia się z prędkością znacznie mniejszą, niż prędkość dźwięku w tym materiale. Jest jednym z dwóch – obok detonacji – możliwych typów eksplozji materiałów wybuchowych i gazów palnych. Pozostałości miny saperzy zdetonowali.
Przedstawiciele Fundacji WWF Polska uważają jednak, że samo płoszenie zwierząt mogło nie wystarczyć.
- Ze względu na siłę rażenia wybuchu, strefa bezpieczeństwa została ustanowiona od Rewy aż do Westerplatte – wyjaśnia Magdalena Melaniuk z Fundacji WWF Polska. - W tym roku obserwowaliśmy wyjątkowo dużo foczych szczeniąt na tym obszarze. Występuje tam również, krytycznie zagrożony wyginięciem, bałtycki morświn. Zwierząt o wybuchu nikt nie informował. […] O ile nam (ludziom – przyp. red.) łatwiej jest znaleźć schronienie, podążając za wskazówkami dotyczącymi bezpieczeństwa, to zwierzęta takiej szansy nie mają i dla wielu z nich cała akcja mogła zakończyć się śmiercią. [...] Pozostaje nam wierzyć, że młodym fokom udało się uciec z miejsca wybuchu.
Przedstawiciele WWF podkreślają, że nie tylko sama eksplozja, ale i generowany przez nią hałas podwodny stanowi ogromne zagrożenie dla życia mieszkających tam ryb, ptaków, ssaków morskich oraz pozostałych organizmów.
- Możliwe negatywne skutki to trwałe lub czasowe przesunięcie progu słyszalności, uszkodzenie aparatu słuchowego czy nawet śmierć – podkreśla Magdalena Melaniuk. - Dlatego ważne jest, aby w trakcie prowadzonych działań stosować metody ograniczające negatywne skutki hałasu, takie jak np. sprawdzone na wielu akwenach kurtyny bąbelkowe. Bałtycka populacja morświna liczy tylko ok. 500 osobników! Zwierzęta te są niezwykle wrażliwe na zanieczyszczenia dźwiękiem, posługują się echolokacją, a narząd słuchu odgrywa kluczową rolę w orientowaniu się w przestrzeni wodnej, odnajdywaniu pokarmu lub innych osobników. Bez sprawnego słuchu szansa morświnów na przeżycie oraz rozmnażanie się drastycznie spada.
W najbliższych dniach Błękitny Patrol WWF będzie częściej monitorować plaże w poszukiwaniu odpoczywających, osłabionych lub rannych zwierząt, które mogą potrzebować pomocy. Jednocześnie przedstawiciele fundacji apelują: jeśli zobaczysz fokę lub morświna, poinformuj o tym Błękitny Patrol, dzwoniąc pod numer telefonu 795 536 009 lub Stację Morską w Helu – pod numerem telefonu 601 889 940.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz