Zamknij

Przepłynął 130 km w ramach akcji charytatywnej

10:00, 30.10.2023
Skomentuj fot. materiały prywatne fot. materiały prywatne

Michał Krugliński jako jedyny Polak brał udział w charytatywnej inicjatywie kitesurfingowej w Nederland „Hoek Tot Helder”. Celem było zebranie funduszy na opracowanie innowacyjnej metody leczenia wrodzonej wady niewydolności serca.

Jakiś czas temu odbyła się kitesurfingowa, charytatywna akcja w Nederland na wybrzeżu Morza Północnego o nazwie "Hoek Tot Helder", w której brał Pan udział jako jedyny Polak. Na czym polegała ta inicjatywa?

Hoek Tot Helder to inicjatywa, która została zorganizowana w Holandii już po raz szósty. Jest to charytatywny spływ kitesurfingowy, w którym w tym roku niemal 500 riderów z całych Niderlandów spływało z Hoak Van Holland do Den Helder, pokonując 130km w linii prostej wzdłuż wybrzeża Morza Północnego. Wziąłem udział w tym wydarzeniu jako jedyny Polak. Celem było uzbieranie funduszy przez uczestników i ich sponsorów na opracowanie metody (hybrydowe serce), która ma pomóc i trwale wyleczyć osoby z wrodzoną wadą niewydolności serca.

Jak Pan wspomina ten wyjazd oraz udział w akcji charytatywnej?

Udział w tej akcji był niesamowity. Dla mnie jako sportowca i kitesurfera było to przede wszystkim spełnienia marzenia jako wyzwania, które zaplanowałem sobie zanim dowiedziałem się o tym evencie. Dwa lata temu będąc po poważnej kontuzji kitesurfingowej wbrew zaleceniom lekarza, pojechałem szkolić i pływać na wybrzeże Morza Północnego przed rekonstrukcją ACL i artrodezą stopy. Wówczas w maju 2021r. byłem świadkiem największego sztormu, jakiego nie widziałem nigdy przedtem, ani później. Średnia prędkość wiatru wynosiła 48 węzłów / godzinę. Najwyższy zanotowany szkwał osiągał nawet 62 węzły / godzinę. Najlepsi riderzy z całego wybrzeża holenderskiego zebrała się na plaży, żeby wziąć udział w downwindzie z Kijkduin do Katwijk (ok. 20-30km). Nie mogłem przepuścić takiej okazji i musiałem wejść do wody. Zwłaszcza że spływ organizowała szkoła, dla której wówczas pracowałem jako instruktor. Była to jedna z najbardziej nieodpowiedzialnych decyzji w moim życiu. Nie ukończyłem spływu, zgubiłem deskę. Do tego morze wywaliło mnie na brzeg 8 km dalej, a sam spływ nie był pływaniem, tylko walką o życie. Mniej więcej wtedy pomyślałem, że kiedyś wejdę na taki poziom, żeby opłynąć całe Morze Północne. Rok później dowiedziałem się o evencie Hoek Tot Helder, na który zostały dawno wyprzedane bilety. Dlatego wziąłem udział dopiero w tym roku.

Co było najtrudniejsze w przepłynięciu 130 km w trudnych warunkach Morza Północnego?

Przepłynięcie 130km jest wyzwaniem samym w sobie nawet dla doświadczonych kitesurferów. Jednak od tych dwóch lat dzięki pracy i pasji do kitesurfingu, tym razem to ja byłem osobą, która dba o ludzi dookoła mnie, polegając na doświadczeniu, które zebrałem podczas pływania w mocnych, sztormowych warunkach wiatrowych.

fot. materiały prywatne

Kiedy rozpoczęła się Pana przygoda z kitesurfingiem?

Moja przygoda z kitesurfingiem zaczęła się kilka lat temu na wyspie Rhodes, w Grecji. Wówczas byłem instruktorem windsurfingu z kilkuletnim doświadczeniem i wyjechałem pracować za granicę do legendarnej miejscówki Prasonisi, o której polscy windsurferzy często opowiadali.

Na co dzień jest Pan instruktorem kitesurfingu. W jakich krajach prowadzi Pan szkolenia?

Miejsca, w których szkoliłem, to oczywiście na ukochanym półwyspie helskim w Polsce przez wiele sezonów. Natomiast nauczałem również za granicą - w Grecji, Chorwacji, na Sycylii we Włoszech, Holandii oraz Republice Południowej Afryki.

Które kraje chciałby Pan jeszcze odwiedzić?

Lista krajów, które chciałbym odwiedzić jako instruktor, rider i podróżnik jest długa. Jest natomiast pewna czołówka miejsc, w których wiatr i fale do uprawiania kitesurfingu jest najlepsza. Są to między innymi - Peru, Hawaje, Capo Verde, Vietnam, czy Indonezja. Na pewno też planuję powrót do ukochanej stolicy wiatru - Cape Town.

Jakie są Pana dalsze plany sportowe?

Na razie moje kolejny ruchy są w stanie planowania. W tym roku spełniłem wszystkie plany, które założyłem sobie rok wcześniej. Być może w zimę wyruszę w poszukiwaniu coraz większych fal i wiatru. Na razie poluję na polskie sztormowe warunki na Morzu Bałtyckim, a nasz lokalny akwen, zwłaszcza jesienią, potrafi rozpieścić nawet najbardziej wymagających.

fot. materiały prywatne

(Przemysław Schenk)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
Nie przegap żadnego newsa, zaobserwuj nas na
GOOGLE NEWS
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%